Była jedna Cesia mała,
Co paluszek ciągle ssała,
I choć miała piąty rok,
Jak niemowlę, wciąż: cmok! cmok!
Mówi mama: „Brzydka wada!
Ssać paluszka nie wypada!
Moja Cesiu, nie martw mnie,
Bo zobaczysz, będzie źle!
Przyjdzie krawiec zły okrutnie,
*
I paluszki Cesi utnie…
Ach! już nikt by ich nie zszył,
Toż dopiero płacz by był!”
Ale Cesia myśli sobie:
„Ej, toć złego nic nie robię!
Mama tylko straszy mnie,
Skądby krawiec wziął tu się?
Gdzieżto zresztą krawców znają,
Co paluszki obcinają?
O tem, choć mam piąty rok,
*
Nie słyszałam — i znów: „cmok!”
Raz, na miasto idąc mama,
Rzekła: „Cesiu! będziesz sama,
Grzeczną bądź! przyniosę gruszek,
A pamiętaj!… wiesz?… paluszek!”
*
Ledwo się zamknęły drzwi,
Cesia mówi: „Ej co mi!
Possię trochę… tak. .. troszeczkę,”
Raz jedyny, przez chwileczkę…
I paluszek w buzię chlup.
*
Wtem ktoś biegnie: tup, tup tup!
Wpada krawiec, strasznie zły,
„Palec — woła — utnę ci!”
Zdjął okropny Cesię strach!
Słyszy groźne: szach! szach! szach!
*
Tnie zły krawiec nożycami,
A sukienkę krew już plami.
Skaleczywszy, jak duch znikł.
Biedna Cesia w płacz i w krzyk
Wchodzi mama: „Co ci to?
*
Cesia beczy: „Och! och! o!”
I zaledwie wyrzec może:
„Był tu krawiec… Ach, mój Boże!
Mamo, mamo!… rączka chora!
Bez paluszków… Po doktora!”
*
A mamusia: „Widzisz sama
Że radziła dobrze mama!
Przestrzegałam! jak to źle,
Gdy panienka palce ssie”!
Jak naprawdę było tam,
*
Ja w sekrecie powiem wam:
Ten zły krawiec, to przebrany
Cesi Wujek był kochany.
Wielkie on nożyce wziął,
I niby to palce ciął;
Lecz choć „utnę” groźnie wrzasnął,
Ledwie trochę Cesię drasnął.
Ta w przestrachu zaś myślała
Że bez palca już została.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz