 Któż cię jutro spamięta, ogromne nazwisko,
jaki błękit wytrzyma twe ogniste krzyże,
nas jeszcze sobą gnieciesz, do nas schodzisz blisko,
bijąc w szyby zawieją wspomnień o Sybirze.
Ciebie - słupem ognistym widzieli w męczarniach,
gdy śmierć spadała pętlą spod gałęzi dębów,
ciebie tłoczył robociarz w podziemnych drukarniach,
a czytywał cię nocą zaciskając zęby.
Tobie legł na bateriach, sobą drogę mościł
pierwszy chłop w czarnym dymie wściekłych detonacji,
umiano umrzeć za ciebie, kochanko wolności,
trójkordonowa fikcjo wszystkich emigracji.
I szeptano wciąż - jutro. I mówiono - rano,
że wolnością, równością jak młodość się sprężysz,
a zbudziłaś się oto matką jaśnie panów,
białorączków, rycerzy, pomników i księży.
Przeciw synom się własnym pancerzysz przeszłością,
pomnikami obrastasz, a głodem zagrażasz,
co poczniesz z naszym buntem, co z naszą młodością,
stającą przeciw tobie, a przy twych ołtarzach.
Na tłumy bezrobotnych, prących ulicami
spoglądasz mocarstwowym, kamiennym obliczem...
- Miliony odepchniętych! - nie dla nas, nie dla nich
dymią twoje kominy i załgane znicze.
Komu w twych magazynach, stalowa i lotna,
śpi śmierć konna, powietrzna, polowa i piesza...
- Ojczyzno mocarstwowa! Pani bezrobotna!
Wdowo po powieszonych! Któryż raz ich wieszasz.
Chmurz się groźnie, a błyskaj spiżowo nad nami,
włócz nami jak chmurami po skrwawionym niebie!
- My pod twoje pomniki kładziemy dynamit,
aby rozmiótł twe kłamstwa, a ukazał - Ciebie!
|
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz