Niska temperatura otoczenia podobnie jak zwiększona
aktywność fizyczna sprzyja walce z otyłością, dlatego należy rozważyć,
czy w mieszkaniach i pomieszczeniach instytucji publicznych nie obniżyć
temperatury do 18 stopni C. - uważają naukowcy.
Badania związane z zagadnieniami termogenezy i mechanizmów, które
odpowiadają za regulację wewnętrznej temperatury ciała człowieka,
prowadzi zespół naukowców pod kierunkiem prof. Leslie'go Kozaka z
Instytutu Rozrodu Zwierząt i Badań Żywności Polskiej Akademii Nauk w
Olsztynie.
Prof. Kozak wyjaśnił, że w wyniku zmieniającej się temperatury
otoczenia, termoreceptory rozmieszczone na powierzchni ciała wysyłają za
pośrednictwem dróg nerwowych informację o aktualnej wysokości
temperatury zewnętrznej do ośrodków kontroli temperatury wewnętrznej w
podwzgórzu, czyli części mózgu odpowiedzialnej za koordynację procesów
fizjologicznych związanych z wydatkowaniem energii.
Jak tłumaczy, do tych procesów należy produkcja ciepła w celu utrzymania
stabilnej temperatury ciała na poziomie 37°C oraz pozyskiwanie energii
na drodze poboru pokarmu i metabolizmu zmagazynowanych tłuszczów, białek
i cukrów.
Potrzeba zwiększonej produkcji ciepła i utrzymania prawidłowej
temperatury wewnętrznej może istotnie zredukować poziom zmagazynowanego
tłuszczu w organizmie, jednocześnie zmniejszając otyłość. Podobnie jak
zwiększona aktywność fizyczna i będące jej następstwem intensywne
zużycie energii, tak i obniżona temperatura otoczenia może być
skutecznym sposobem na walkę z nadwagą - uważa naukowiec.
"Jednak powszechny sprzeciw budzi promowanie polityki regulacji
termostatów i obniżenia temperatury w pomieszczeniach do 18-19°C. To
zaskakuje, gdyż temperatura zimą w polskich domach w czasach
ograniczonego dostępu do centralnego ogrzewania nie była zbyt wysoka"-
ocenił prof. Kozak.
"Badania naszego zespołu, wykorzystujące myszy jako model badawczy
fizjologii człowieka, wskazują na pozytywny wpływ obniżonej temperatury
otoczenia na zmniejszenie stopnia otyłości i cukrzycy typu 2 w
organizmie. Z naszych badań wynika, że u zwierząt poddanych działaniu
niskiej temperatury otoczenia natychmiast podejmowana jest decyzja z
jakiego źródła pochodzić będzie energia potrzebna do utrzymania stałej
temperatury ciała. Jeśli zwierzę jest otyłe, zacznie spalać nadmiar
tkanki tłuszczowej, a kiedy poziom zmagazynowanego tłuszczu zbliży się
do poziomu obserwowanego w zdrowym, wrażliwym na insulinę organizmie,
zwierzę zwiększy pobór pokarmu" - wyjaśnił prof. Kozak.
Dodał, że badania wykazały ponadto istnienie nowego białka w mózgu,
które prawdopodobnie uczestniczy w regulacji produkcji ciepła przez
organizm.
Inne eksperymenty, które prowadzi zespół olsztyńskich naukowców mają na
celu określenie czy obniżona temperatura otoczenia we wczesnym okresie
rozwoju wpływa na zwiększenie liczby brązowych adipocytów, czyli komórek
tłuszczowych związanych z produkcją ciepła zarówno u myszy, jak i u
ludzi.
Wyniki tych badań wskazują, że liczba brązowych adipocytów jest
specyficzna dla danego osobnika i uwarunkowana genetycznie niezależnie
od czynników środowiska zewnętrznego - zaznaczył profesor.
Dodał, że ponadto, we współpracy ze szwedzkimi naukowcami, olsztyńscy
naukowcy starają się określić, jak niska temperatura otoczenia
oddziałuje na florę bakteryjną przewodu pokarmowego, wpływając tym samym
na wydajność przemiany materii.
"Rezultaty prowadzonych przez nas projektów badawczych mogą dostarczyć
cennych argumentów, osobom zaangażowanym w problemy polityki publicznej,
by rozważyć zasadność obniżenia temperatury otoczenia w szkołach i
innych miejscach publicznych" - podkreślił prof. Kozak.
Jak dodał, jedna trzecia populacji świata ma nadwagę lub jest otyła, a
globalny koszt otyłości sięga 2 trylionów dolarów rocznie. "Każda
strategia, jaką możemy zastosować, czy jest to jazda na rowerze czy
obniżenie termostatu o 5 stopni, pomoże w walce z otyłością" -
podsumował naukowiec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz