Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 5 maja 2019

Napowietrzna podróż Frania próżniaka - Artur Oppman


https://wolnelektury.pl/media/book/cover_thumb/oppman-napowietrzna-podroz-frania-prozniaka.jpg

 42427479_75e.png

Artur Oppman 

Napowietrzna podróż Frania próżniaka



Rzekła mama raz do Frania:
„Weź się, synku, do pisania,
A gdy lekcya się powiedzie,
Będzie spacer po obiedzie”.

*

Poszła mama, a u synka
Nieszczególna jakoś minka,
Okiem zerka, głową kręci,
Ale pisać nie ma chęci.
„Ej, co mi tam! Wiem co zrobię!

*

Pan Franciszek myśli sobie.
Ot, nie mówiąc nic nikomu
Na kwadransik wyjdę z domu.
Pada!… Na to się poradzi,
Jest parasol przecie dziadzi”.


*

I deszczochron wielki z kąta
Nasz leniuszek wnet uprząta,
Nie pomny zaś przestróg mamy,
Milczkiem, chyłkiem, zbiegł do bramy.
I do koła spoglądając,

*

Na ulicę smyrk! jak zając.
Idzie sobie z gęstą miną,
A po niebie chmury płyną.
Wtem odrazu wiatr się zrywa.
Burza! Burza! Ach, straszliwa!

*

Parasolem wiatr pomiata,
Gwałtu! Franio w górę wzlata!
Czapkę wiatr gdzieś poniósł w pola…
Trzymajże się parasola!


Szczęściem podróż była krótka:

*

Wpadł pan Franio do ogródka.

Lecz choć bardzo potłuczony,

Biegł do domu jak szalony.

Z płaczem mamę ucałował.

Odtąd nigdy nie próżnował,

*

A pamiątki miał z podróży:

Cztery sińce i guz duży.

42427479_75e.png

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz