Kwasy omega-3 to jeden ze składników odżywczych, które zrobiły w
ostatnich kilkunastu latach zawrotną karierę. Wiadomo, że poprawiają
stan serca, przeciwdziałają powstawaniu nowotworów, pomagają zwiększyć
zdolności intelektualne i leczyć zaburzenia nastroju. Wiadomo też, że
najwięcej jest ich w tłustych rybach. Hodowanie tych ostatnich jest
jednak kosztowne. Naukowcy opracowali więc sprytny sposób na takie
zmodyfikowanie roślin, żeby produkowały kwasy omega-3 i były paszą dla
ryb. Za jednym zamachem rozwiązuje to cały szereg gospodarczych
problemów.
Żeby w ciele ryby powstał koktajl najcenniejszych kwasów tłuszczowych
niektóre składniki muszą zostać dostarczone im wraz z pożywieniem. W
naturalnych warunkach odbywa się to dzięki prostemu łańcuchowi
pokarmowemu – glony produkują substancje, które po zjedzeniu przez małe
ryby przekształcają się w cenne kwasy tłuszczowe, następnie małe ryby
zjadane są przez drapieżniki i kwasy omega-3 wkomponowują się w ich
tkanki. Z punktu widzenia ludzkiego stołu najbardziej opłaca się jeść
właśnie te duże drapieżniki. Stąd m.in. popularność łososia.
Problem w tym, że łososie, które trafiają na nasze stoły to w większości
przypadków ryby hodowlane. Żeby zawierały kwasy omega-3, podaje im się
olej ze złowionych wcześniej ryb. Masowe połowy ryb, które stanowią
paszę potrzebną hodowcom doprowadzają do przełowienia niektórych mórz i
groteskowej sytuacji, w której aż 80 proc. pozyskiwanego na świecie
oleju rybiego służy jako karma w hodowlach ryb…
Pojawiła się jednak wizja bardzo nowatorskiego rozwiązania tego
problemu. W Wielkiej Brytanii trwają właśnie eksperymentalne prace nad
zmodyfikowaną rośliną, której naturalną, unikalną cechą jest zdolność do
produkcji kwasów omega-3. Niewielka genetyczna manipulacja sprawia, że
lnicznik siewny (gatunek rośliny z rodziny kapustowatych, niegdyś
uprawiany jako roślina oleista, dziś występujący w na polach jako
chwast) produkuje wszystkie komponenty dla ostatecznego, dobrego dla
zdrowia rybiego oleju. Jeśli uda się hodować go na skalę przemysłową
stanie się cennym zamiennikiem poławianych jako pasza ryb. Naukowcy idą
jednak o krok dalej – uważają, ze wytworzone w ten sposób kwasy omega-3
można dodawać do innych produktów spożywczych, np. do margaryny.
Jak powstała nowa wersja lnicznika?
Do organizmu rośliny
wprowadzono kilka genów, które w komórkach glonów odpowiadają za
powstawanie kwasów: eikozapentaenowego (EPA) oraz dokozaheksaenowego
(DHA).
Prace nad nowym rodzajem lnicznika siewnego odbywają się w instytucie
rolniczym Rothamsted Research w Harpenden i są finansowane przez
brytyjskie władze. Dotychczas zmodyfikowane rośliny udało się z
powodzeniem hodować w szklarni. Kolejnym etapem, który rozpocznie się w
ciągu najbliższych miesięcy, będzie eksperymentalne wysianie specjalnej
wersji lnicznika do gleby na polu. Ostatecznym celem, jak twierdzą
autorzy badań nad lnicznikiem, będzie możliwość wyprodukowania
roślinnego zamiennika oleju rybiego. Ma to nastąpić w ciągu kilkunastu
lat. Moglibyśmy wówczas w tani i ekologiczny (chroniący populację ryb)
sposób dostarczać sobie bezcennego składnika jakim są kwasy omega-3.
|
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz