Niby potoki łez zamarzniętych, Po niebie lila jasno-bladem, Na srebrnych żaglach rozwiniętych, Maleńkie chmurki płyną stadem.
Lodowym blaskiem gwiazd promienie Skrzą się nad pola śnieżno-białe I rozlewają w krąg milczenie Melancholijne, oniemiałe.
I jakiś pokój dziwnie błogi Ogarnął śnieżne mgły srebrzyste; Na senne chaty, pola, drogi Milczenie padło uroczyste.
I zamilkł wiatr, ucichły szumy Korony topól szkieletowej; Marzenia pełne i zadumy W błękity patrzą nieme sowy.
I tylko z dala niespokojne Słychać huczenie, śmig wiatraka; I duch ze sobą toczy wojnę I w nim, śród ciszy, wrzawa taka.
|
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz